czwartek, 15 stycznia 2015

3. Strange

CZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM
______________________________________________________

-Jade. - kiedy wypowiedział moje imię przeszły mnie ciarki. Uśmiechnął się tajemniczo. - Imię równie piękne, jak jego właścicielka. - szepnął. Patrzyłam na niego podejrzliwie. Był dziwny, a zarazem intrygujący.
Spojrzałam na resztę, ale oni nic nie zauważyli. Byli pochłonięci rozmową. A w szczególności Perrie i Zayn.
Zabrałam delikatnie rękę z jego uścisku i podeszłam do reszty towarzystwa, udając, że wtapiam się w ich konwersację na temat rodzajów muzyki. Tak naprawdę cały czas myślałam o nim. Na domiar złego - a raczej irytującego - czułam na sobie jego wzrok. Świdrujący i ciekawski. Skanował nim moje całe ciało. Czułam się niezręcznie. Chciałam do niego podejść i powiedzieć, żeby się na mnie gapił, ale nie chciałam wzbudzić zainteresowania innych. Poza tym, byłoby to trochę dziwne.
-Siadajcie. - powiedział Niall wskazując gestem ręki kanapę i dwa fotele. Usiadłam na brzegu kanapy, a Pezz obok mnie. Obok blondynki klapnął Zayn, a obok niego Harry. Zmieścił się również Liam. Kanapa była naprawdę duża, bo mimo pięciu osób zajmujących ją nie było ciasno. Na fotelu z mojej strony usiadł Niall, a na fotelu z przeciwnej strony sofy usiadł Louis. Przez chwilę trwała niezręczna cisza, tylko Harry i Louis mamrotali coś pomiędzy sobą nachylając się nad sobą i zerkając na mnie oraz Perrie. Jak się domyślałam obgadywali nas. W duchu wywróciłam oczami, ale udałam, że tego nie widzę.
Idioci.
-To co robimy? Może w coś zagramy? - zaproponował Harry klaszcząc ochoczo w dłonie i pocierając nimi o siebie. Nikt nie miał nic przeciwko, więc pozostało tylko ustalenie w jaką grę zagramy.
-Proponuję "Nigdy, przenigdy..." - chrapliwy głos Louisa dobiegł do moich uszu. Można było się spodziewać, że nie będzie to żadna przeciętna gra. Nie w towarzystwie Louis'a i Harry'ego. Mimo to odetchnęłam w duchu, bojąc się, że będzie to gra w butelkę. Nie miałam zamiaru całować żadnego z kolegów Niall'a. Co z tego, że ta mała, zupełnie inna część mnie miała ochotę pocałować jego usta? To była minimalna cząstka, za którą mentalnie policzkowałam się. Ale przecież każdy ma jakąś inną, dziwną stronę siebie, prawda?
-Dobre! - Niall podniósł głos i z zadowoleniem uśmiechnął się szeroko. Szybko wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z siedmioma butelkami piwa. - Zagracie, co nie? - upewnił się, patrząc na mnie i Pezz.
-Jasne. - odpowiedziała entuzjastycznie Perrie, zanim ja zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Chociaż może to i lepiej, ja bym nie umiała ani odmówić ani przytaknąć. Nie chciałam wyjść na tchórza, ale też nie miałam ochoty na jakieś wyznania i do tego picie alkoholu. Tak więc wyręczyłam się przyjaciółką.
Westchnęłam cicho kiedy Nialler podał mi butelkę piwa. Ostatni raz, gdy piłam alkohol miałam 14 lat. Szesnastoletni "koledzy" z Sierocińca przyszli do nas mówiąc, że pora zasmakować życia. Szczerze mówiąc, do dziś nie wiem, jak zdobyli alkohol i czemu chcieli, abyśmy "zasmakowały życia". Nigdy nas nie lubili, a już w szczególności mnie. Może chcieli po prostu nas upić i mieć ubaw? Na całe szczęście im się nie udało. Po jednej butelce piwa zaczęłam wymiotować, co ich odstraszyło. No tak, pewnie nie był to przyjemny widok, ale jeszcze gorsze uczucie.
Oby teraz nie było tak źle.
Gdy wszyscy już wygodnie siedzieli Zayn zapytał:
-Kto chce zacząć? - rozejrzał się.
-Ja. - zgłosił się Harry. Zastanowił się przez chwilę, przygryzając dolną wargę i pocierając palcami brodę. W pewnym momencie na jego usta wpełzł zadziorny uśmieszek. - Nigdy, przenigdy nie uprawiałem seksu w szkolnym schowku na miotły. - upił łyk.
No pewnie. Zejdźmy od razu na TE tematy. A co tam?
Podobnie jak Styles upiłam łyk napoju. Zrobili to samo prawie wszyscy z wyjątkiem Louis'a.
-Ja to robiłem właśnie w schowku. W łazience jest mniej ryzyka i zabawy. - zaśmiał się cicho z wyczuwalną kpiną. Uśmiechnął się dumnie i przelotnie na mnie zerknął.
Robiło mi się niedobrze, gdy słuchałam ich seksualnych przygód. Ale czego innego mogłam się spodziewać po kimś takim jak Harry czy Louis?
-Dobra, następna osoba. - powiedział Liam z lekkim naciskiem. Zrozumiałam, że jego również nie interesowały szczegóły współżycia w łazience, schowku na miotły - i Bóg wie gdzie jeszcze - tych kretynów.
Kolejny był Niall. Miałam nadzieję, że on przynajmniej będzie normalny.
-Nigdy, przenigdy nie byłem w związku. - mówił to patrząc na mnie. Zapewne chciał się dowiedzieć, czy miałam kiedykolwiek chłopaka. Jak można było się domyśleć - nie miałam.
Nie napili się alkoholu Louis, Harry, Liam oraz Zayn. Jeśli chodzi o pierwszą dwójkę to nie zdziwiło mnie to, zważając na poprzedni temat. Ale Liam i Zayn? Myślałam, że bycie w Sierocińcu ograniczało im jakiekolwiek związki - nam ograniczało - jednak się pomyliłam. Zaczęłam się zastanawiać, czy to nie chodziło o to, że nie chciałam mieć chłopaka, a tym bardziej nikt nie chciał mnie jako dziewczyny. Przecież nie byłam tam lubiana, więc ta opcja była prawdopodobniejsza.
-Teraz ja. - oznajmiła Perrie. Zastanowiła się chwilę, po czym zaczęła: - Nigdy, przenigdy... nie byłam zakochana.
Kolejny raz tamtego wieczora upiłam łyk alkoholu. Czułam, że mam już prawie pustą butelkę.
Jestem aż taka nudna?
Przejechałam wzrokiem po każdym z towarzystwa. Zdążyłam się już zorientować, że nie był zakochany mój brat i Harry. W końcu mój wzrok zatrzymałam na Tomlinson'ie. Był jakiś przygnębiony, wściekły... Wyglądał o wiele inaczej niż chwilę wcześniej. Zdawać się mogło, że to wyznanie wiązało się z czymś bardzo trudnym dla niego. Tylko z czym? Ciekawość wzrastała, jak i również przygnębienie chłopaka. Ale o co mogło chodzić? Czyżby "pan skała" dostał kosza od swojej pierwszej miłości? Nie, to nie mogło być to. Zbyt banalne, żeby aż tak go to bolało. To musiało być coś innego, coś poważniejszego. Coś tragicznego.

***

Około pół godziny później znudziło nam się granie. Opierałam głowę o ramię przyjaciółki, robiłam się senna.
-Idę po piwo, ktoś chce jeszcze? - spytał Harry, wstając. Popatrzył na każdego po kolei.
-Mi możesz przynieść. - odparł Niall, unosząc lekko dłoń. Reszta, włącznie ze mną, odmówiła. Westchnęłam cicho bawiąc się bransoletką, którą dostałam od brata.
-Idę się przejść. - mruknął cicho Louis zwracając mogą uwagę. Spojrzałam na niego, kiedy kierował się w stronę wyjścia. Nadal wydawało mi się, że zachowuje się inaczej. Był jakiś nieobecny przez te 30 minut, które graliśmy. Czyżby wciąż chodziło o to wyznanie Perrie? Zaczęłam się trochę martwić. To musiało być coś naprawdę strasznego, skoro tak długo był ponury i cichy. Zupełnie inny niż na początku. Może to głupie, że tak się martwiłam, ale po wszystkich własnych przeżyciach współczuję każdemu, kogo dotknęła jakaś przykra sprawa. Nawet takiego chłopaka jak Louis.
Po domu rozniósł się donośny krzyk niezadowolenia Harry'ego:
-Kurwa! - gdy to usłyszałam, aż podskoczyłam w miejscu podnosząc gwałtownie głowę z ramienia blondynki.
-Co jest?! - krzyknął zdziwiony Niall obracając się w stronę wyjścia z salonu. Po chwili wrócił zrezygnowany Styles. Wyglądał jak małe dziecko, któremu zabrali lizaka.
-Nie ma piwa. Serio żadnemu nie wpadło do łba, że przyda nam się na ten wieczór? - wywrócił oczami. Śmieszyło mnie to trochę. Wielki krzyk o alkohol.
-Spokojnie, przecież ktoś może iść do sklepu. - stwierdził Zayn wzruszając lekko ramionami. - Są chętni? - spojrzał jeden i w drugi bok.
-Ja mogę pójść. - powiedziałam cicho i wstałam. Włożyłam ręce w tylne kieszenie spodni i spojrzałam na nich. Widocznie byli zdziwieni, że chcę iść po alkohol. Zapewne uważali mnie za Świętoszkę, pijącą pierwszy raz piwo. Oczywiście, że kupienie alkoholu nie było głównym powodem, dla którego się zgłosiłam. Była to dobra okazja na przewietrzenie się i pospacerowanie w samotności.
Dostałam od nich pieniądze na zakupy - jeśli kupowanie kilku piw w ogóle można tak nazwać - i wyszłam z domu. Szłam powolnym spacerkiem. Było wyjątkowo ciepło, więc chciałam jak najwięcej czasu spędzić na świeżym powietrzu.
Z oddali widziałam już szyld supermarketu, gdy nagle poczułam, że ktoś wciąga mnie za nadgarstek w jakąś ciemną uliczkę. Pisnęłam przeraźliwie.
-Uspokój się to tylko ja. - usłyszałam przed sobą znajomy już głos i zobaczyłam Louisa. W duchu cieszyłam się, że to tylko on, a nie jakiś psychol, ale byłam również wkurzona, bo mnie przestraszył. Oczywiście, musiałam ukazać swoją złość i pretensję.
-Nie strasz mnie tak. - syknęłam, na co on się zaśmiał cicho. Plecami przylegałam do ściany, a on opierał prawą rękę tuż przy mojej głowie.  Byliśmy tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech. Mimo, że czułam tytoń, to nie przeszkadzało mi to, ponieważ był zmieszany z miętą, co dawało intrygującą i przyciągającą mieszankę.
-Już nas opuszczasz? - zapytał, robiąc smutną minkę. Na chwilę mogłam się rozpłynąć, bo wyglądał uroczo, ale ta chwila szybko minęła.
-Nie, po prostu idę do sklepu, bo piwo się skończyło. - sprostowałam, zakładając ręce na piersi. - A co, już chcesz się mnie pozbyć? - zażartowałam, uśmiechając się półgębkiem.
-Wręcz przeciwnie. - odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem. Znowu ten dziwnie przyjemny dreszcz.
-To ja już pójdę do tego sklepu. Strasznie tam się niecierpliwią. - mruknęłam i chciałam wyjść z tej uliczki, ale zagrodziła mi jego druga ręka. 
No i wpadłam w pułapkę.
-Jak chwilę poczekają, to korony z głów im nie spadną. - stwierdził, nadal uśmiechając się w ten irytujący, ale i seksowny sposób. Nie mogłam uwierzyć, że uważałam, że jest to seksowne. Niestety, tak właśnie było, a oszukiwanie samej siebie i wmawianie sobie, że jest inaczej, było idiotyczne.
- Powiedz... Czemu jesteś taka cicha, niedostępna? - spytał, zbliżając swoją dłoń do mojej twarzy. Obserwowałam przez chwilę to jak odgarnia kosmyk moich włosów za ucho.
-Nie rozumiem trochę twojego pytania. - wymamrotałam cicho zwracając powoli wzrok na jego oczy. One również mi się cholernie podobały.
Tak, był przystojny, i to bardzo. Myślałam, że jego charakter mnie odpycha, ale zdałam sobie sprawę, że jednak trochę przyciąga. Ta tajemniczość i nonszalancja było intrygujące, ale również irytujące. Nie mogłam go rozgryźć. Był taki niezrozumiały. Przynajmniej w moich oczach.
-Prawie przez cały wieczór mało się odzywałaś, byłaś taka nieobecna. - kontynuował patrząc w moje oczy niczym w obrazek. I to nie byle jaki obrazek. Jego oczy błyszczały jak małe diamenty, co ukazało jego zainteresowanie i... pożądanie?
- Mogłabym to samo powiedzieć o tobie przez ostatnie pół godziny. - mruknęłam tak, aby nie usłyszał. Niestety, jednak miał dobry słuch.
-Jak to? - zdziwił się, marszcząc brwi.
-Po prostu wydawałeś mi się pod koniec gry taki przygnębiony. - wyjaśniłam, przygryzając wagę i przechylając lekko głowę w bok. Przyjrzałam mu się uważnie. Nie był już taki smutny. Tak szybko potrafił zmienić swój wyraz twarzy.
- Ale to już nieważne. Muszę iść. - dodałam szybko i chciałam wyjść, ale on nie mógł łaskawie ruszyć tej ręki. Westchnęłam podirytowana i znów oparłam się o chłodną ścianę.
-Nie byłem przygnębiony. Po prostu mniej się odzywałem i tyle. - wzruszył ramionami, odwracając wzrok, co oznaczało, że kłamie. Zaczął się denerwować, co było widać po spiętych mięśniach.
-Byłeś. Po tym, co Perrie powiedziała, że... - chciałam już mu to wszystko przypomnieć, jednak niedane było mi dokończyć.
-Nie byłem. - warknął, patrząc znów na mnie. Wzdrygnęłam się. Widząc to rozluźnił napięte mięśnie i wypuścił powoli powietrze. - Po prostu... Odpuść, okay? - wychrypiał, kończąc temat.
-Jasne. - mruknęłam i odepchnęłam jego rękę, wydostając się stamtąd. Zdążyłam jeszcze tylko poczuć smród tytoniu. Palił.

***

Postawiłam siatkę z kilkoma butelkami piwa na stole w kuchni. Wydarzenie z Louis'em sprzed kilkunastu minut nadal dręczyło moje myśli. Chciałam się dowiedzieć, co go tak boli. To już nawet nie chodziło o zwykłą ciekawość. Naprawdę zaczęłam się martwić, ale nie chciałam też wpychać się do jego życia.
-Wreszcie! - lokaty brunet od razu dobrał się do jednej z butelek. Chciałam spytać, gdzie reszta, bo nie zauważyłam Louis'a i Liam'a, ale mój brat uprzedził to pytanie:
-Louis jest u siebie, a Liam pojechał do Danielle, swojej dziewczyny. - to by wyjaśniało to, że Payne jest zakochany. Miał dziewczynę. Można było się tego spodziewać. Już na pierwszy rzut oka wygląda na miłego i opiekuńczego. Nie jedna chciałaby mieć takiego chłopaka.
-Mhm, okay. - powiedziałam i wzruszyłam ramionami. Usiadłam obok Zayn'a i Perrie. Cały czas się uśmiechali i żartowali. Cieszyłam się z tego powodu, bo wyglądało to, jak początek czegoś większego niż przyjaźń, a Perrie naprawdę tego potrzebowała. Miałam nadzieję, że Zayn by jej nie skrzywdził.
-Oglądniemy jakiś film? - zaproponował Zayn, uśmiechając się do wszystkich. Wszyscy z chęcią się zgodzili. Padło na "Jestem na tak". Nigdy wcześniej nie oglądałam tego filmu, ale chłopcy mówili, że to świetna komedia, więc warto było się przekonać.
Już na początku filmu wszyscy głośno się śmialiśmy. Film był naprawdę zabawny i rozśmieszyłby każdego, kto ma zły humor.
W połowie filmu Niall się kimnął, a zaraz potem Perrie, opierając głowę o ramię Mulata, który próbował się nie uśmiechać z tego powodu, ale mu to zbyt nie wychodziło. Ja i tak widzę wszystko.
-Dobra, kończymy na razie oglądanie. Jest już późno. - mruknął zmęczony Harry i wyłączył film. Rzeczywiście, była już 11:20 pm.
-Dzięki za mile spędzony wieczór. My będziemy się już zbierać. - powiedziałam, podchodząc do śpiącej Edwards z zamiarem obudzenia jej.
-A może zostaniecie na noc? Mamy pokój gościnny. Lepiej nie wracajcie o tej godzinie. A Niall na pewno się ucieszy, gdy dowie się jutro, że zostałyście. - przekonywał Zayn, patrząc na mnie z nadzieją w oczach.
-Jeśli to nie problem, to możemy zostać. - postanowiłam, po chwili zastanowienia i posłałam mu lekki uśmiech.
-To ja zaniosę Perrie, a ty Hazz pomóż Niall'owi. - szepnął Mulat i wstał, trzymając blondynkę jak pannę młodą. Styles wziął pod ramię pół przytomnego Niall'a i szedł za Zayn'em na górę.
-Tobie też może pomóc, kochanie? - lokaty chłopak zwrócił się do mnie, cwaniacko się szczerząc.
-Dam radę. - uśmiechnęłam się sztucznie, na co on zaśmiał się cicho.
Kiedy byliśmy już na górze Zayn zaniósł Perrie do rozścielonego wcześniej łóżka w pokoju gościnnym. Przez uchylone drzwi widziałam jak szczelnie ją przykrywa i całuje w czoło. Zabrał z szafy jakieś ciuchy i wrócił do mnie, przymykając drzwi. Podał mi szorty i  koszulkę z logo Nirvany. Po rozmiarze zorientowałam się, że jest jego.
-Przepraszam, nie mam nic innego. - mruknął, śmiejąc się słabo i podrapał się po karku. Widocznie się zawstydził tym, że daje mi swoje ciuchy.
-Nie, spoko. Dziękuję, że w ogóle coś mi dałeś. - powiedziałam, uśmiechając się do niego szeroko.
-Nie ma za co. Łazienka tam. - wskazał na białe drzwi i popatrzył na mnie. - A więc dobranoc. - dodał po chwili, uśmiechając się przyjaźnie
-Dobranoc. - odpowiedziałam, gdy już wchodził to swojego pokoju. Poszłam do łazienki, umyłam się i przebrałam w to co dostałam. Wyglądałam trochę śmiesznie, ale machnęłam tylko na to ręką i zmęczona wyszłam z łazienki. Ledwo kontaktowałam. Nagle zderzyłam się z czyimś torsem. Podniosłam wzrok i ujrzałam nikogo innego, tylko Tomlinsona.
-Um, sorry. - wymamrotałam zaspana i podrapałam się po głowie. Odgarnęłam potargane włosy.
-Nic się nie stało. - zaśmiał się cicho, przyglądając się mi. - Czyli zostałyście na noc? -uśmiechnął się szerzej.
-Tak. - powiedziałam cicho i kiwnęłam głową . - Więc... Dobranoc. - odparłam, chcąc jak najszybciej znaleźć się w pokoju i oddać się w ramiona Morfeusza.
Pochylił się lekko przybliżając się do mnie. Jego usta znalazły się tuż obok mojego ucha.
-Dobranoc, Jade. - szepnął, po czym musnął delikatnie mój policzek.



Skończyłam, woah.
Od razu przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale jest taka godzina, że nie chce mi się sprawdzać rozdziału. Mam nadzieję, że rozumiecie.
Mam dla was ważną informację.
W niedzielę jadę do szpitala, ponieważ będę miała operację. Będę w szpitalu około 2 tyg, przez co nie będę miała dostępu do komputera. Tak więc nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Jest to operacja na kręgosłup, więc nie wiem, kiedy będę czuć się na siłach, żeby napisać nowy rozdział, wgl nie wiem, jak będę się czuła. Bardzo proszę o wyrozumiałość i starsznie was przepraszam, again.
Tak, wiem, ten rozdział ma strasznie dużo dialogów, ale tak musiało być. Przepraszam po raz trzeci.
To chyba wszystko.
Słodkich snów, kocham was, pysie! xxx
wasza @divathirlwall

poniedziałek, 5 stycznia 2015

2. Brother

-Jade? To ty? - ni stąd ni zowąd usłyszałam męski głos za sobą. Obróciłam się i ujrzałam blondyna z szeroko otwartymi niebieskimi oczami.
-My się znamy? - spytałam, marszcząc brwi. Nie przypominałam sobie, żeby w Sierocińcu kiedykolwiek był taki chłopak. Poza tym kolegowałam się tylko z Pezz, więc dziwiło mnie skąd zna moje imię.
-No tak, przepraszam, pewnie mnie nie pamiętasz. Jestem Niall, twój starszy brat. - odparł podchodząc do stolika. Uniosłam brwi jeszcze bardziej oszołomiona. 
To jakieś żarty?
Kompletnie zapomniałam o kierowniczce, z którą przed chwilą rozmawiałam. Niecodziennie jakiś nieznajomy do mnie podchodzi, zna moje imię i jeszcze mówi, że jest moim bratem. Po ludziach można było się wszystkiego spodziewać, a w szczególności po nastolatkach. Ciągle żartowali, więc uważałam, że blondyn to też zwykły dowcipniś.
-Nie mam brata, a poza tym nawet cię nie znam. - stwierdziłam poddenerwowana. Nie miałam ochoty na tego typu żarty. - A teraz mógłbyś już iść? Mam ważną rozmowę. - powiedziałam poważnie i patrzyłam na niego z kamiennym wyrazem twarzy mając nadzieję, że choć trochę go to zniechęci do żartowania ze mnie.
-Przepraszam. Będę czekać na zewnątrz. - uśmiechnął się do mnie i wyszedł. W myślach zaczęły mi się pojawiać dziwne sceny. Wydawał się strasznie natrętny.
A może to jakiś gwałciciel albo złodziej albo inny bandyta?
Patrzyłam przerażona jak chłopak wychodzi i spokojnie zaczyna spacerować przed restauracją. Wyglądał ewidentnie podejrzanie. Chociaż jaki normalny przestępca podchodziłby tak po prostu i mówił takie rzeczy? Przecież jakby chciał mi coś zrobić to zaczaiłby się na mnie lub chciał się ze mną zapoznać, żeby zdobyć moje zaufanie, prawda?
-Czy możemy już wrócić do naszej konwersacji? - spytała zniecierpliwiona Pani Cook. Wyrwana z przemyśleń odwróciłam się do niej przodem. Poprawiłam włosy i nerwowo wygładziłam ubranie.
-Tak, tak. Przepraszam, ja nie znam tego chłopaka, musiał mnie z kimś pomylić. - wyjaśniłam szybko i uśmiechnęłam się słabo. Kobieta kiwnęła tylko głową i zadała mi kolejne pytanie.
Po jakiejś godzinie Pani Cook w końcu zamknęła swój notatnik i wstała z miejsca.
-Za tydzień przyjdź ze swoimi dokumentami, wtedy dokładniej rozpatrzę twoje zgłoszenie. - powiedziała, a ja szybko wstała i wyprostowałam się. 
-Oczywiście, dziękuję bardzo. - kiwnęłam głową. Uścisnęłyśmy sobie dłonie na pożegnanie. Kobieta wróciła do swojej pracy. Odetchnęłam z ulgą rozluźniając spięte dotąd mięśnie. Przeczesałam włosy i przygryzłam wargę. Wydawało mi się, że nie było tak źle. Zakodowałam sobie w głowie, żeby na następne spotkanie ubrać się bardziej formalnie.
Wyszłam z restauracji wybierając w telefonie numer przyjaciółki. Przyłożyłam telefon do ucha. Pip... Pip... Pip... Pip... . Po 4 sygnale zrezygnowałam ze skonktaktowania się z nią. Najwyraźniej miała jeszcze tą rozmowę, więc musiałam zaczekać. Schowałam telefon do tylnej kieszeni spodni i rozejrzałam się zastanawiając się, gdzie mogę usiąść, aby na nią poczekać. Nie miałam zamiaru siedzieć w Nandos w tym smrodzie tłustych portaw. Już wystarczyła mi ta godzina przebywania tam. Wydawało mi się, że cuchnęłam przez to, co jeszcze bardziej zachęciło mnie do wrócenia do domu i wzięcia prysznica. Jednak nie mogłam pójść bez przyjaciółki. Obiecałam jej, że wrócimy razem.
-O, wreszcie! - do moich uszu dobiegł ten sam męski głos. Po chwili pojawił się przede mną nikt inny, jak niebieskooki. Wypuściłam zirytowana powietrze. Nie byłam już wystraszona, na pewno nie aż tak jak wcześniej. Postanowiłam, że dam mu do zrozumienia, żeby się lepiej odczepił. Poza tym było wokół dużo przechodnich, więc nie odważyłby się mi czegokolwiek zrobić.
-Gościu, czego ty chcesz? Nie znam cię. Mógłbyś zostawić mnie w spokoju? - podniosłam głos zwracając uwagę kilku ludzi przechodzących obok. Zarumieniłam się lekko, ale nadal patrzyłam na niego ostrym wzrokiem.
-Ale Jade, to ja, Niall. Jestem twoim bratem. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale mogę ci to udowodnić. - mówił zdeterminowany, a może nawet zdesperowany.
-Ja nie mam brata! Nie mam rodziny! - krzyknęłam. Nie przejmowałam się innymi, którzy słuchali moich krzyków. Chciałam tylko, żeby on się ode mnie odczepił.
-Proszę, daj mi wytłumaczyć. - prosił spokojnie. Zaczęłam się zastanawiać nad jego propozycją. Z jednej strony wydawało mi się to absurdalne, przecież nie mogę tak po prostu uwierzyć jakiemuś chłopakowi, który podaje się za mojego brata. Lecz z drugiej strony warto dowiedzieć się, jeśli naprawdę ma się brata.
-Ale... Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś jakimś psycholem, który chce mi coś zrobić? - spytałam unosząc brwi do góry. Skrzyżowałam ręce na piersiach, żeby wyglądać odważniej.
-Gdybym chciał, to od razu zaciągnął bym cię w jakąś uliczkę. - stwierdził wzruszając lekko ramionami. W sumie zgadzało się to z moimi przemyśleniami.
Jeden punkt dla niego.
-No dobra, mów. - westchnęłam zrezygnowana, opuszczając ręce. Rozejrzałam się jeszcze na wszelki wypadek, żeby mieć pewność, że mam kogo prosić o pomoc jakby coś.
-Może się przejdziemy? Wtedy wszystko ci opowiem. - zaproponował uśmiechając się przyjaźnie. Patrzyłam na niego chwilę i kiwnęłam w końcu głową. W bezpiecznej odległości szliśmy wzdłuż ulicy.
Niall opowiadał mi o swoim dzieciństwie. Wszystko się zgadzało, nawet imiona naszych rodziców. Okazało się, że nie wiedziałam o jego istnieniu, ponieważ został przeniesiony do Domu Dziecka w Doncaster.
-Ale skąd wiesz o moim istnieniu? - zapytałam nadal nie mogąc uwierzyć, że mam brata. Wydawało się niemożliwe, że po tylu latach w końcu go poznałam. Choć różne niespodzianki zdarzają się w życiu. 
-Dowiedziałem się od opiekunek w Sierocińcu. Powiedziały mi, jak masz na imię i ile masz lat. Kiedy byłem pełnoletni opuściłem Dom Dziecka. Chciałem od razu do ciebie pojechać, ale stwierdziłem, że poczekam, aż ty również będziesz mogła wyjść. Wyliczyłem sobie dokładnie tydzień od twoich 18 urodziny, bo wtedy można opuścić. - wyjaśnił. Kiwnęłam głową rozumiejąc. To było naprawdę wiarygodne, ale nie mogłam tak po prostu mu zaufać. 
Ludzie to świnie, możesz liczyć tylko na siebie.
-Ale nadal nie mam pewności, że mówisz prawdę. - powiedziałam, patrząc na niego łagodniej niż wcześniej. Zastanowił się przez chwilę przygryzając dolną wargę. Dokładnie jak ja, gdy o czymś myślę.
Nagle coś go oświeciło, tak przynajmniej wnioskowałam po jego minie.
-Też masz znamię na prawej kostce? - spytał szybko, zatrzymując się i patrząc na mnie wyczekująco. Odkrył ową część ciała. Widniała tam taka sama ciemna plamka jak na mojej. 
Odkryłam swoją i porównałam obie. Chwilę się nie odzywałam, nie mogąc uwierzyć. To już nie mógł być przypadek. Było to zbyt dziwne.
-Identyczne. - szepnęłam wpatrując się w jego i w moją.
-Właśnie. Teraz mi wierzysz? - spytał z nadzieją, patrząc na mnie. Uśmiechał się prawie niewidocznie. Podniosłam głowę i spojrzał mi w oczy. Mówił prawdę. Z oczu można dużo wyczytać, a jego były szczere i wesoło, błękitnie błyszczały. Identyczne jak mamy. Kiedyś pokazali mi jej zdjęcie. Był bardzo podobny do niej 
-Ja... Chyba tak. - wymamrotałam. Nadal byłam oszołomiona, ale w pewnym stopniu szczęśliwa. Nie byłam sama. Miałam mojego brata, moją rodzinę. 
On tylko uśmiechnął się szerzej i przytulił mnie. Niepewnie odwzajemniłam gest. Nieczęsto, a nawet prawie w ogóle ktokolwiek mnie przytulał. To było naprawdę przyjemne. Poczułam się bezpieczna i... kochana?
-Pojedziesz ze mną do Doncaster i zamieszkamy razem? - spytał podekscytowany. Widać było, że jest szczęśliwy. Jednak ja nie umiałam tak szybko zaufać i zachowywać się normalnie w stosunku do niego. Praktycznie go nie znałam. Nawet jeśli był moim bratem to skąd miałam wiedzieć czego ode mnie chce? Oczywiście, wierzyłam w to, że po prostu chce ze mną utrzymać kontakt, ponieważ nie ma nikogo innego, jak ja, ale wolałam być ostrożna. Miałam nadzieję, że to zrozumie.
-Niall, przystopuj. Ja mam tu przyjaciółkę, z którą mieszkam, a poza tym... Nie wiem, czy chcę gdzieś wyjeżdżać. Prawie się nie znamy. Bez urazy, ale... Nie ufam ci jeszcze... - przygryzłam nerwowo wargę.
-Och... Rozumiem. Przemyśl sobie wszystko na spokojnie, tylko proszę, nawet jeśli nie wyjedziesz ze mną, to możemy utrzymywać kontakt? Nie chcę znowu cię stracić. - wyznał i patrzył na mnie tym razem smutno.
-No pewnie. Nawet bardzo się cieszę, że mam brata, bo myślałam, że nie mam już żadnej rodziny. - uśmiechnęłam się lekko, chcąc go rozweselić. Nie chciałam, żeby myślał, że nie chcę z nim utrzymywać kontaktu, bo w sumie mógł tak pomyśleć po tym jak powiedziałam, że mu nie ufam. Jako mój brat i osoba w takiej samej sytuacji powinien to zrozumieć.
-Ale jest też przecież... - zaczął, ale ja nie dałam mu dokończyć, wiedząc co chce powiedzieć.
-Tak, ale ja... Nie chcę go znać, on nie jest moim ojcem, nie po tym, co zrobił. - gdy to mówiłam w moich oczach momentalnie zebrały się łzy. Chłopak najwidoczniej to zauważył, bo przytulił mnie znów i głaskał uspokajająco po plecach. Moczyłam mu łzami koszulkę. Zawsze się rozklejałam na wspomnienie o nim. 
-Spokojnie, mała. Ja też nie chcę go znać i nie kontaktuję się z nim. - pocałował mnie w czubek głowy. Był taki opiekuńczy. Nie sądziłam, że faceci tacy są, a na pewno nie sądziłam, że kogoś takiego poznam. Jednak nic dziwnego, że tak się przejmował. W końcu sam chciał mnie odszukać.
To było takie miłe. Pierwszy raz poczułam tą więź. Oczywiście, Perrie była dla mnie jak siostra, ale jednak to co innego niż prawdziwa rodzinna miłość.
Usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się Pezz. Oderwałam się od Niall'a delikatnie i zerknęłam na niego.
-Muszę odebrać. - odparłam, wskazując na telefon, a on skinął tylko głową i odsunął się trochę dając mi spokojnie porozmawiać.
-Hej, Jade. Gdzie jesteś? - usłyszałam w słuchawce znajomy, dziewczęcy głos, gdy tylko odebrałam. 
-Cześć. Jestem na Flower Street. - odpowiedziałam patrząc na brata, który patrzył na niebo i gwizdał sobie radośnie. Przypominał mi trochę Perrie. Ciągle uśmiechnięty blondynek z niebieskimi oczami. Pomimo przykrej przeszłości wyglądał jak jedna z najbardziej pogodnych osób jaką widziałam.
Czyli jestem nienormalna, że nie jestem taka radosna, pomimo tego, co przeżyłam?
Opinie innych się sprawdzały. Byłam dziwna, byłam inna. Żałowałam tego, ale co ja mogłam? Nie chciałam przecież udawać.
-O, to dobrze. Czekaj tam, będę za 5 minut. - oznajmiła i rozłączyła się nie dając mi nic odpowiedzieć. Wzruszyłam lekko ramionami i schowałam telefon. Zwróciłam się w stronę Niall'a, który nucił coś pod nosem. Podeszłam bliżej.
-Moja przyjaciółka za chwilę tu będzie. Muszę już iść. - odparłam stając przed nim. Spojrzał na mnie i wydął wargę, robiąc minę smutnego szczeniaczka. Zaśmiałam się cicho.
- A, chwila! Mam dla ciebie spóźniony urodzinowy prezent. - powiedział z uśmiechem i zaczął grzebać w kieszeniach spodni.
- Nie musiałeś. - mruknęłam, ale uśmiechnęłam się lekko. W końcu znalazł to czego szukał. Podał mi niebieskie pudełeczko. Wzięłam je i otworzyłam. Była tam srebrna bransoletka z wisiorkiem z napisem "Jade". Była naprawdę śliczna i jak sądzę kosztowna.
- Jejku, jaka piękna. - uśmiechnęłam się szerzej patrząc na nią. - Ale była pewnie bardzo droga. - mruknęłam, patrząc na niego trochę zmartwiona tym, że wydaje na mnie kasę tak od razu.
- Oj tam. Twoje 18 urodziny. To musiało być coś takiego wyjątkowego. - odwzajemnił uśmiech i wyjął biżuterię. Zapiął mi ją delikatnie na nadgarstku.
- Dziękuję. Jest śliczna. - powiedziałam, patrząc na nadgarstek. Pierwszy raz ktoś zrobił mi taki prezent. Było to dla mnie dziwne i nowe, ale przyjemne. Dziękowałam mu jeszcze kilka razy, a on odpowiadał cichym śmiechem.
Poprosił mnie o numer telefonu. Wymieniliśmy się nimi. 
Po chwili przyszła Edwards. Uśmiechnęła się do mnie promiennie i spojrzała na chłopaka.
-A to kto? - spytała patrząc na niego. 
-To jest Niall, mój brat. - powiedziałam niepewnie i podrapałam się po głowie.
-Brat? - wytrzeszczyła oczy. Chyba z oszołomienia zapomniała o podstawowych zasadach kultury, czyli przedstawieniu się. W sumie nie ma się, co dziwić.
-Później ci wytłumaczę. - uspokoiłam ją potrząsając głową.
-Mhm... O, przepraszam! Perrie jestem. - blondynka zwróciła się do niego i wyciągnęła w jego stronę dłoń. Zarumieniła się przypominając sobie chyba, że już na początku powinna to zrobić.
-Niall. - zaśmiał się cicho i uścisnął jej rękę. - Miło poznać. - uśmiechnął się i spojrzał na mnie. - Jade, zadzwoń jakoś niedługo, dobrze?
-Pewnie. Do zobaczenia! - krzyknęłam odchodząc z przyjaciółką i pomachałam mu na pożegnanie. Odmachał i skierował się w swoją stronę.
Wyjaśnienie wszystkiego Perrie zajęło mi całą drogę do domu. Słuchała uważnie. Była zdziwiona tak samo jak ja na początku.
- A wyjedziesz z nim? - spytała, a w jej oczach pojawił się smutek. 
- Nie wiem jeszcze, ale nawet jeśli, to nie zostawię cię. Za bardzo cię kocham. - odparłam poważnie i przytuliłam ją.
- Ja ciebie też kocham, Jadey. - mruknęła i odwzajemniła uścisk. Uśmiechnęłam się do niej.
Moja komórka wydała charakterystyczny dźwięk, który oznaczał, że dostałam sms-a.

____________________
Od: Niall
Może miałabyś dzisiaj ochotę odwiedzić mnie i moich przyjaciół? Oczywiście, Perrie też jest mile widziana :)
_________________________

-Pezz, Niall zaprasza nas dzisiaj do siebie. Idziemy? - spojrzałam na nią. Był to dobry pomysł na zapoznanie się z jego przyjaciółmi i przedewszystkim z nim.
-Jeśli chcesz, to pewnie. - kiwnęła głową, uśmiechając się lekko do mnie. Wiedziałam, że chciała, żebym utrzymała z nim dobre kontakty.

____________________
Od: Jade
No pewnie, z chęcią was odwiedzimy :) Podaj adres i godzinę spotkania.
______________________
Od: Niall
Strawberry Street, bądźcie o 5:00 pm. ;)
________________________
Od: Jade
Ok, będziemy. Do zobaczenia.
________________________

-Mamy jeszcze godzinę. - oznajmiłam odkładając telefon na szklany, niski stolik w salonie. Walnęłyśmy się na kanapę. Perrie włączyła telewizor. Przynajmniej to było w zestawie z meblami. Był stary i ledwo chodził, ale nie miałyśmy niczego innego, więc zadowoliłyśmy się tym. Oglądałyśmy jakieś seriale komediowe. Było to tak głupie, że aż śmieszne. Wybuchałyśmy ciągle śmiechem.

***
-To chyba tu. - wskazałam na dom przed nami. Zapukałam lekko w drzwi. Zanim ktokolwiek otworzył usłyszałam wiele odgłosów. W końcu drzwi się otworzyły, a przed nami ukazał się Niall.
-Hej, dziewczyny. Zapraszam. - powiedział z uśmiechem i wpuścił nas do środka. Poszliśmy do salonu, gdzie siedzieli trzej nieznajomi mi chłopacy. Byli na oko w wieku mojego brata. - Chłopaki, poznajcie moją siotrę, Jade i jej przyjaciółkę, Perrie. - przedstawił nas. Na początek podszedł do nas Mulat o czekoladowych oczach. Przytulił nas przyjaźnie. Zdziwiło mnie to trochę, ale odwzajemniłam gest, tak jak i Perrie.
-Jestem Zayn. - uśmiechnął się. Popatrzył na Pezz z widocznym błyskiem w oku. Najwyraźniej mu się spodobała. Od razu zaczęłam sie zastanawiać, czy jest odpowiedni da niej. Edwrads by mnie chyba zabiła, gdyby zajrzała do mojej głowy. 
Następny był wysoki brunet o jasnobrązowych oczach.
-Liam. - odparł również się uśmiechając. Podał każdej po kolei dłoń, po czym wrócił na kanapę. Wyjął telefon i uśmiechnął się do niego. Najwyraźniej dostał od kogoś przyjemną wiadomość. Od razu skojarzyło mi się to z dziewczyną. 
Wszędzie miłość.
Kolejny brunet w lokach. Jego wyraz twarzy wyrażał tylko "Bierz mnie, mała".
-Mam na imię Harry, drogie panie. - powiedział nonszalancko i ucałował każdej zewnętrzną stronę dłoni, uśmiechając się zadziornie. Od razu wiedziałam, że się nie polubimy.
Mimo, że nie przypadł mi do gustu, uśmiechnęłam się do niego, nie chcąc dać wrażenia oschłej czy sztywnej.
Ostatni był brunet, którego niebiesko-szare oczy przyglądały mi się z zaciekawieniem. Uśmiechał się tajemniczo, co jeszcze bardziej zachęciło mnie do poznania go, ale również do trzymania wyjątkowo dużego dystansu - tak jak z Harry'm - między nami. Jednak ciekawość wygrała. Patrzyłam na niego cały czas. Wyglądał na tajemniczego, ale zarazem aroganckiego, co sprawiało go przystojniejszym.
Chwila, chwila. Zapędziłam się chyba.
Jednak nie mogłam się sprzeczać ze sobą. Chłopak wyglądał naprawdę dobrze, a ta cała aura "bad boy'a", bo taki się wydawał, jeszcze bardziej upewniało mnie w tym, że mi się spodobał. Oczywiście, tylko z wyglądu. Było to dziwne, bo nigdy nie patrzyłam na płeć przeciwną w ten sposób.
-Witajcie. Jestem Louis Tomlinson. - powiedział lekko zachrypniętym głosem. Na początku przywitał Pezz, uściskując jej rękę. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
Następnie zbliżył się do mnie i wyciągnął ku mnie dłoń. Spojrzałam na nią, a później w jego oczy, które również były ładne, a nawet bardzo ładne. Nigdy takich nie widziałam. Szary połączony z niebieskim. Soczewek raczej nie nosił, bo po co miałby? Zwykły facet nie przejmuje się wyglądem. Był po prostu z natury przystojny praktycznie w każdym calu.
Uścisnęłam jego rękę uśmiechając się niepewnie.
-Jade. - kiedy wypowiedział moje imię przeszły mnie ciarki. Nie mogłabym nawet określić czy przyjemne czy nie. Dziwne. Przy nim czułam się dziwnie, ale nie nieprzyjemnie. Było to coś w rodzaju nowego uczucia, ktore chciałam poznać bardziej. Jednak bałam się. Bałam się go poznać. 
Posłał mi ten swój uśmieszek. 
- Imię równie piękne, jak jego właścicielka. - szepnął tak, że tylko ja usłyszałam.



SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! 
Oby był lepszy, lmao.
No tak więc zaczęło się dziać, tak przynajmniej mi się wydaje. Jak wam się podoba?
Zależy mi na waszych opiniach bardzo, bardzo, bardzo, ale to już wiecie.
Tak, wiem, pisałam, że nie zmienię szablonu, ale jako że autorka nowego, jak i starego szablonu jest - można tak powiedzieć - moją znajomą, stwierdziła, że nie podoba jej się szablon, który kiedyś zrobiła, więc powstał nowy. Co ja poradzę, haha. Poza tym uważam, że ten szablon też jest śliczny ♥
Mam nadzieję, że będzie was tu jeszcze więcej, chociaż i tak dziękuję za każde wejście, za każdy komentarz, etc. 
Tak więc do następnego.
Kocham was, pysie! xx
wasza @divathirlwall