czwartek, 15 stycznia 2015

3. Strange

CZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM
______________________________________________________

-Jade. - kiedy wypowiedział moje imię przeszły mnie ciarki. Uśmiechnął się tajemniczo. - Imię równie piękne, jak jego właścicielka. - szepnął. Patrzyłam na niego podejrzliwie. Był dziwny, a zarazem intrygujący.
Spojrzałam na resztę, ale oni nic nie zauważyli. Byli pochłonięci rozmową. A w szczególności Perrie i Zayn.
Zabrałam delikatnie rękę z jego uścisku i podeszłam do reszty towarzystwa, udając, że wtapiam się w ich konwersację na temat rodzajów muzyki. Tak naprawdę cały czas myślałam o nim. Na domiar złego - a raczej irytującego - czułam na sobie jego wzrok. Świdrujący i ciekawski. Skanował nim moje całe ciało. Czułam się niezręcznie. Chciałam do niego podejść i powiedzieć, żeby się na mnie gapił, ale nie chciałam wzbudzić zainteresowania innych. Poza tym, byłoby to trochę dziwne.
-Siadajcie. - powiedział Niall wskazując gestem ręki kanapę i dwa fotele. Usiadłam na brzegu kanapy, a Pezz obok mnie. Obok blondynki klapnął Zayn, a obok niego Harry. Zmieścił się również Liam. Kanapa była naprawdę duża, bo mimo pięciu osób zajmujących ją nie było ciasno. Na fotelu z mojej strony usiadł Niall, a na fotelu z przeciwnej strony sofy usiadł Louis. Przez chwilę trwała niezręczna cisza, tylko Harry i Louis mamrotali coś pomiędzy sobą nachylając się nad sobą i zerkając na mnie oraz Perrie. Jak się domyślałam obgadywali nas. W duchu wywróciłam oczami, ale udałam, że tego nie widzę.
Idioci.
-To co robimy? Może w coś zagramy? - zaproponował Harry klaszcząc ochoczo w dłonie i pocierając nimi o siebie. Nikt nie miał nic przeciwko, więc pozostało tylko ustalenie w jaką grę zagramy.
-Proponuję "Nigdy, przenigdy..." - chrapliwy głos Louisa dobiegł do moich uszu. Można było się spodziewać, że nie będzie to żadna przeciętna gra. Nie w towarzystwie Louis'a i Harry'ego. Mimo to odetchnęłam w duchu, bojąc się, że będzie to gra w butelkę. Nie miałam zamiaru całować żadnego z kolegów Niall'a. Co z tego, że ta mała, zupełnie inna część mnie miała ochotę pocałować jego usta? To była minimalna cząstka, za którą mentalnie policzkowałam się. Ale przecież każdy ma jakąś inną, dziwną stronę siebie, prawda?
-Dobre! - Niall podniósł głos i z zadowoleniem uśmiechnął się szeroko. Szybko wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z siedmioma butelkami piwa. - Zagracie, co nie? - upewnił się, patrząc na mnie i Pezz.
-Jasne. - odpowiedziała entuzjastycznie Perrie, zanim ja zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Chociaż może to i lepiej, ja bym nie umiała ani odmówić ani przytaknąć. Nie chciałam wyjść na tchórza, ale też nie miałam ochoty na jakieś wyznania i do tego picie alkoholu. Tak więc wyręczyłam się przyjaciółką.
Westchnęłam cicho kiedy Nialler podał mi butelkę piwa. Ostatni raz, gdy piłam alkohol miałam 14 lat. Szesnastoletni "koledzy" z Sierocińca przyszli do nas mówiąc, że pora zasmakować życia. Szczerze mówiąc, do dziś nie wiem, jak zdobyli alkohol i czemu chcieli, abyśmy "zasmakowały życia". Nigdy nas nie lubili, a już w szczególności mnie. Może chcieli po prostu nas upić i mieć ubaw? Na całe szczęście im się nie udało. Po jednej butelce piwa zaczęłam wymiotować, co ich odstraszyło. No tak, pewnie nie był to przyjemny widok, ale jeszcze gorsze uczucie.
Oby teraz nie było tak źle.
Gdy wszyscy już wygodnie siedzieli Zayn zapytał:
-Kto chce zacząć? - rozejrzał się.
-Ja. - zgłosił się Harry. Zastanowił się przez chwilę, przygryzając dolną wargę i pocierając palcami brodę. W pewnym momencie na jego usta wpełzł zadziorny uśmieszek. - Nigdy, przenigdy nie uprawiałem seksu w szkolnym schowku na miotły. - upił łyk.
No pewnie. Zejdźmy od razu na TE tematy. A co tam?
Podobnie jak Styles upiłam łyk napoju. Zrobili to samo prawie wszyscy z wyjątkiem Louis'a.
-Ja to robiłem właśnie w schowku. W łazience jest mniej ryzyka i zabawy. - zaśmiał się cicho z wyczuwalną kpiną. Uśmiechnął się dumnie i przelotnie na mnie zerknął.
Robiło mi się niedobrze, gdy słuchałam ich seksualnych przygód. Ale czego innego mogłam się spodziewać po kimś takim jak Harry czy Louis?
-Dobra, następna osoba. - powiedział Liam z lekkim naciskiem. Zrozumiałam, że jego również nie interesowały szczegóły współżycia w łazience, schowku na miotły - i Bóg wie gdzie jeszcze - tych kretynów.
Kolejny był Niall. Miałam nadzieję, że on przynajmniej będzie normalny.
-Nigdy, przenigdy nie byłem w związku. - mówił to patrząc na mnie. Zapewne chciał się dowiedzieć, czy miałam kiedykolwiek chłopaka. Jak można było się domyśleć - nie miałam.
Nie napili się alkoholu Louis, Harry, Liam oraz Zayn. Jeśli chodzi o pierwszą dwójkę to nie zdziwiło mnie to, zważając na poprzedni temat. Ale Liam i Zayn? Myślałam, że bycie w Sierocińcu ograniczało im jakiekolwiek związki - nam ograniczało - jednak się pomyliłam. Zaczęłam się zastanawiać, czy to nie chodziło o to, że nie chciałam mieć chłopaka, a tym bardziej nikt nie chciał mnie jako dziewczyny. Przecież nie byłam tam lubiana, więc ta opcja była prawdopodobniejsza.
-Teraz ja. - oznajmiła Perrie. Zastanowiła się chwilę, po czym zaczęła: - Nigdy, przenigdy... nie byłam zakochana.
Kolejny raz tamtego wieczora upiłam łyk alkoholu. Czułam, że mam już prawie pustą butelkę.
Jestem aż taka nudna?
Przejechałam wzrokiem po każdym z towarzystwa. Zdążyłam się już zorientować, że nie był zakochany mój brat i Harry. W końcu mój wzrok zatrzymałam na Tomlinson'ie. Był jakiś przygnębiony, wściekły... Wyglądał o wiele inaczej niż chwilę wcześniej. Zdawać się mogło, że to wyznanie wiązało się z czymś bardzo trudnym dla niego. Tylko z czym? Ciekawość wzrastała, jak i również przygnębienie chłopaka. Ale o co mogło chodzić? Czyżby "pan skała" dostał kosza od swojej pierwszej miłości? Nie, to nie mogło być to. Zbyt banalne, żeby aż tak go to bolało. To musiało być coś innego, coś poważniejszego. Coś tragicznego.

***

Około pół godziny później znudziło nam się granie. Opierałam głowę o ramię przyjaciółki, robiłam się senna.
-Idę po piwo, ktoś chce jeszcze? - spytał Harry, wstając. Popatrzył na każdego po kolei.
-Mi możesz przynieść. - odparł Niall, unosząc lekko dłoń. Reszta, włącznie ze mną, odmówiła. Westchnęłam cicho bawiąc się bransoletką, którą dostałam od brata.
-Idę się przejść. - mruknął cicho Louis zwracając mogą uwagę. Spojrzałam na niego, kiedy kierował się w stronę wyjścia. Nadal wydawało mi się, że zachowuje się inaczej. Był jakiś nieobecny przez te 30 minut, które graliśmy. Czyżby wciąż chodziło o to wyznanie Perrie? Zaczęłam się trochę martwić. To musiało być coś naprawdę strasznego, skoro tak długo był ponury i cichy. Zupełnie inny niż na początku. Może to głupie, że tak się martwiłam, ale po wszystkich własnych przeżyciach współczuję każdemu, kogo dotknęła jakaś przykra sprawa. Nawet takiego chłopaka jak Louis.
Po domu rozniósł się donośny krzyk niezadowolenia Harry'ego:
-Kurwa! - gdy to usłyszałam, aż podskoczyłam w miejscu podnosząc gwałtownie głowę z ramienia blondynki.
-Co jest?! - krzyknął zdziwiony Niall obracając się w stronę wyjścia z salonu. Po chwili wrócił zrezygnowany Styles. Wyglądał jak małe dziecko, któremu zabrali lizaka.
-Nie ma piwa. Serio żadnemu nie wpadło do łba, że przyda nam się na ten wieczór? - wywrócił oczami. Śmieszyło mnie to trochę. Wielki krzyk o alkohol.
-Spokojnie, przecież ktoś może iść do sklepu. - stwierdził Zayn wzruszając lekko ramionami. - Są chętni? - spojrzał jeden i w drugi bok.
-Ja mogę pójść. - powiedziałam cicho i wstałam. Włożyłam ręce w tylne kieszenie spodni i spojrzałam na nich. Widocznie byli zdziwieni, że chcę iść po alkohol. Zapewne uważali mnie za Świętoszkę, pijącą pierwszy raz piwo. Oczywiście, że kupienie alkoholu nie było głównym powodem, dla którego się zgłosiłam. Była to dobra okazja na przewietrzenie się i pospacerowanie w samotności.
Dostałam od nich pieniądze na zakupy - jeśli kupowanie kilku piw w ogóle można tak nazwać - i wyszłam z domu. Szłam powolnym spacerkiem. Było wyjątkowo ciepło, więc chciałam jak najwięcej czasu spędzić na świeżym powietrzu.
Z oddali widziałam już szyld supermarketu, gdy nagle poczułam, że ktoś wciąga mnie za nadgarstek w jakąś ciemną uliczkę. Pisnęłam przeraźliwie.
-Uspokój się to tylko ja. - usłyszałam przed sobą znajomy już głos i zobaczyłam Louisa. W duchu cieszyłam się, że to tylko on, a nie jakiś psychol, ale byłam również wkurzona, bo mnie przestraszył. Oczywiście, musiałam ukazać swoją złość i pretensję.
-Nie strasz mnie tak. - syknęłam, na co on się zaśmiał cicho. Plecami przylegałam do ściany, a on opierał prawą rękę tuż przy mojej głowie.  Byliśmy tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech. Mimo, że czułam tytoń, to nie przeszkadzało mi to, ponieważ był zmieszany z miętą, co dawało intrygującą i przyciągającą mieszankę.
-Już nas opuszczasz? - zapytał, robiąc smutną minkę. Na chwilę mogłam się rozpłynąć, bo wyglądał uroczo, ale ta chwila szybko minęła.
-Nie, po prostu idę do sklepu, bo piwo się skończyło. - sprostowałam, zakładając ręce na piersi. - A co, już chcesz się mnie pozbyć? - zażartowałam, uśmiechając się półgębkiem.
-Wręcz przeciwnie. - odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem. Znowu ten dziwnie przyjemny dreszcz.
-To ja już pójdę do tego sklepu. Strasznie tam się niecierpliwią. - mruknęłam i chciałam wyjść z tej uliczki, ale zagrodziła mi jego druga ręka. 
No i wpadłam w pułapkę.
-Jak chwilę poczekają, to korony z głów im nie spadną. - stwierdził, nadal uśmiechając się w ten irytujący, ale i seksowny sposób. Nie mogłam uwierzyć, że uważałam, że jest to seksowne. Niestety, tak właśnie było, a oszukiwanie samej siebie i wmawianie sobie, że jest inaczej, było idiotyczne.
- Powiedz... Czemu jesteś taka cicha, niedostępna? - spytał, zbliżając swoją dłoń do mojej twarzy. Obserwowałam przez chwilę to jak odgarnia kosmyk moich włosów za ucho.
-Nie rozumiem trochę twojego pytania. - wymamrotałam cicho zwracając powoli wzrok na jego oczy. One również mi się cholernie podobały.
Tak, był przystojny, i to bardzo. Myślałam, że jego charakter mnie odpycha, ale zdałam sobie sprawę, że jednak trochę przyciąga. Ta tajemniczość i nonszalancja było intrygujące, ale również irytujące. Nie mogłam go rozgryźć. Był taki niezrozumiały. Przynajmniej w moich oczach.
-Prawie przez cały wieczór mało się odzywałaś, byłaś taka nieobecna. - kontynuował patrząc w moje oczy niczym w obrazek. I to nie byle jaki obrazek. Jego oczy błyszczały jak małe diamenty, co ukazało jego zainteresowanie i... pożądanie?
- Mogłabym to samo powiedzieć o tobie przez ostatnie pół godziny. - mruknęłam tak, aby nie usłyszał. Niestety, jednak miał dobry słuch.
-Jak to? - zdziwił się, marszcząc brwi.
-Po prostu wydawałeś mi się pod koniec gry taki przygnębiony. - wyjaśniłam, przygryzając wagę i przechylając lekko głowę w bok. Przyjrzałam mu się uważnie. Nie był już taki smutny. Tak szybko potrafił zmienić swój wyraz twarzy.
- Ale to już nieważne. Muszę iść. - dodałam szybko i chciałam wyjść, ale on nie mógł łaskawie ruszyć tej ręki. Westchnęłam podirytowana i znów oparłam się o chłodną ścianę.
-Nie byłem przygnębiony. Po prostu mniej się odzywałem i tyle. - wzruszył ramionami, odwracając wzrok, co oznaczało, że kłamie. Zaczął się denerwować, co było widać po spiętych mięśniach.
-Byłeś. Po tym, co Perrie powiedziała, że... - chciałam już mu to wszystko przypomnieć, jednak niedane było mi dokończyć.
-Nie byłem. - warknął, patrząc znów na mnie. Wzdrygnęłam się. Widząc to rozluźnił napięte mięśnie i wypuścił powoli powietrze. - Po prostu... Odpuść, okay? - wychrypiał, kończąc temat.
-Jasne. - mruknęłam i odepchnęłam jego rękę, wydostając się stamtąd. Zdążyłam jeszcze tylko poczuć smród tytoniu. Palił.

***

Postawiłam siatkę z kilkoma butelkami piwa na stole w kuchni. Wydarzenie z Louis'em sprzed kilkunastu minut nadal dręczyło moje myśli. Chciałam się dowiedzieć, co go tak boli. To już nawet nie chodziło o zwykłą ciekawość. Naprawdę zaczęłam się martwić, ale nie chciałam też wpychać się do jego życia.
-Wreszcie! - lokaty brunet od razu dobrał się do jednej z butelek. Chciałam spytać, gdzie reszta, bo nie zauważyłam Louis'a i Liam'a, ale mój brat uprzedził to pytanie:
-Louis jest u siebie, a Liam pojechał do Danielle, swojej dziewczyny. - to by wyjaśniało to, że Payne jest zakochany. Miał dziewczynę. Można było się tego spodziewać. Już na pierwszy rzut oka wygląda na miłego i opiekuńczego. Nie jedna chciałaby mieć takiego chłopaka.
-Mhm, okay. - powiedziałam i wzruszyłam ramionami. Usiadłam obok Zayn'a i Perrie. Cały czas się uśmiechali i żartowali. Cieszyłam się z tego powodu, bo wyglądało to, jak początek czegoś większego niż przyjaźń, a Perrie naprawdę tego potrzebowała. Miałam nadzieję, że Zayn by jej nie skrzywdził.
-Oglądniemy jakiś film? - zaproponował Zayn, uśmiechając się do wszystkich. Wszyscy z chęcią się zgodzili. Padło na "Jestem na tak". Nigdy wcześniej nie oglądałam tego filmu, ale chłopcy mówili, że to świetna komedia, więc warto było się przekonać.
Już na początku filmu wszyscy głośno się śmialiśmy. Film był naprawdę zabawny i rozśmieszyłby każdego, kto ma zły humor.
W połowie filmu Niall się kimnął, a zaraz potem Perrie, opierając głowę o ramię Mulata, który próbował się nie uśmiechać z tego powodu, ale mu to zbyt nie wychodziło. Ja i tak widzę wszystko.
-Dobra, kończymy na razie oglądanie. Jest już późno. - mruknął zmęczony Harry i wyłączył film. Rzeczywiście, była już 11:20 pm.
-Dzięki za mile spędzony wieczór. My będziemy się już zbierać. - powiedziałam, podchodząc do śpiącej Edwards z zamiarem obudzenia jej.
-A może zostaniecie na noc? Mamy pokój gościnny. Lepiej nie wracajcie o tej godzinie. A Niall na pewno się ucieszy, gdy dowie się jutro, że zostałyście. - przekonywał Zayn, patrząc na mnie z nadzieją w oczach.
-Jeśli to nie problem, to możemy zostać. - postanowiłam, po chwili zastanowienia i posłałam mu lekki uśmiech.
-To ja zaniosę Perrie, a ty Hazz pomóż Niall'owi. - szepnął Mulat i wstał, trzymając blondynkę jak pannę młodą. Styles wziął pod ramię pół przytomnego Niall'a i szedł za Zayn'em na górę.
-Tobie też może pomóc, kochanie? - lokaty chłopak zwrócił się do mnie, cwaniacko się szczerząc.
-Dam radę. - uśmiechnęłam się sztucznie, na co on zaśmiał się cicho.
Kiedy byliśmy już na górze Zayn zaniósł Perrie do rozścielonego wcześniej łóżka w pokoju gościnnym. Przez uchylone drzwi widziałam jak szczelnie ją przykrywa i całuje w czoło. Zabrał z szafy jakieś ciuchy i wrócił do mnie, przymykając drzwi. Podał mi szorty i  koszulkę z logo Nirvany. Po rozmiarze zorientowałam się, że jest jego.
-Przepraszam, nie mam nic innego. - mruknął, śmiejąc się słabo i podrapał się po karku. Widocznie się zawstydził tym, że daje mi swoje ciuchy.
-Nie, spoko. Dziękuję, że w ogóle coś mi dałeś. - powiedziałam, uśmiechając się do niego szeroko.
-Nie ma za co. Łazienka tam. - wskazał na białe drzwi i popatrzył na mnie. - A więc dobranoc. - dodał po chwili, uśmiechając się przyjaźnie
-Dobranoc. - odpowiedziałam, gdy już wchodził to swojego pokoju. Poszłam do łazienki, umyłam się i przebrałam w to co dostałam. Wyglądałam trochę śmiesznie, ale machnęłam tylko na to ręką i zmęczona wyszłam z łazienki. Ledwo kontaktowałam. Nagle zderzyłam się z czyimś torsem. Podniosłam wzrok i ujrzałam nikogo innego, tylko Tomlinsona.
-Um, sorry. - wymamrotałam zaspana i podrapałam się po głowie. Odgarnęłam potargane włosy.
-Nic się nie stało. - zaśmiał się cicho, przyglądając się mi. - Czyli zostałyście na noc? -uśmiechnął się szerzej.
-Tak. - powiedziałam cicho i kiwnęłam głową . - Więc... Dobranoc. - odparłam, chcąc jak najszybciej znaleźć się w pokoju i oddać się w ramiona Morfeusza.
Pochylił się lekko przybliżając się do mnie. Jego usta znalazły się tuż obok mojego ucha.
-Dobranoc, Jade. - szepnął, po czym musnął delikatnie mój policzek.



Skończyłam, woah.
Od razu przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale jest taka godzina, że nie chce mi się sprawdzać rozdziału. Mam nadzieję, że rozumiecie.
Mam dla was ważną informację.
W niedzielę jadę do szpitala, ponieważ będę miała operację. Będę w szpitalu około 2 tyg, przez co nie będę miała dostępu do komputera. Tak więc nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Jest to operacja na kręgosłup, więc nie wiem, kiedy będę czuć się na siłach, żeby napisać nowy rozdział, wgl nie wiem, jak będę się czuła. Bardzo proszę o wyrozumiałość i starsznie was przepraszam, again.
Tak, wiem, ten rozdział ma strasznie dużo dialogów, ale tak musiało być. Przepraszam po raz trzeci.
To chyba wszystko.
Słodkich snów, kocham was, pysie! xxx
wasza @divathirlwall

4 komentarze:

  1. Rozdział świetny ❤
    Mam nadzieję że wszystko będzie w porządku, zdrowiej 😘
    @Kanonovaa

    OdpowiedzUsuń
  2. jej już pokochałam to opowiadanie ! czekam na kolejny słońce !
    @luv_my_styles_

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog czekam na next ;*
    Zapraszam do mnie http://imsorrydady.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale musiałam zająć swoim nowym blogiem :)
    2. Opowiadanie z bardzo ciekawą fabułą, chociaż nie lubię tych motywów domu dziecka :P Harry taki podrywacz, mrau hahahahah XD Louis taki Bad Boy, wgl pocałował ją w policzek jkhsdjn bik lof <3 Liam i Danielle? Whoa, bardziej spodziewałam się Sophie, ale i tak super. Niall'er braciszek Jade, tak przyzwyczaiłam się do Rey i Niall'a, że to trochę dziwne, muszę się przyzwyczaić XD hahaha Zayn i Perrie boziu będzie bik lof ♥ awwww tak bardzo kochany Malik <3
    3. Czy mogłabyś nie wyśrodkowywać tekstu? Jakoś dziwnie mi się czyta i wgl ;P
    4. Wygląd bloga jest wyrąbisty w kosmos, Błuaaaaaaaa XD
    5. Mogłabyś mnie informować o nowych?
    6. Trzymaj się w tym szpitalu. Jestem z tobą kochanie ♥

    Pozdrawiam i Życzę Weny <3

    @Paczek_Niall ♥

    PS. Zapraszam do mnie, jeśli ci się spodoba, to zostawisz komentarz? Z góry dziękuję :*
    http://vizard-harrystyles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń