niedziela, 15 lutego 2015

4. Special

Rzuciłam poduszką w Niall'a, który po raz kolejny tego ranka próbował mnie wyciągnąć z łóżka na śniadanie.
- No chodź, Jade. Wszyscy czekamy na ciebie. - powiedział, znów zbliżając się do mnie.
- To jedzcie beze mnie. Ja chcę spać! - jęknęłam, zakrywając głowę poduszką. Myślałam, że zaraz nie wytrzymam i moja pięści będzie miała bliskie spotkanie z jego nosem.
- Jest 11:30. - odparł, jakby to miało zmienić moje zdanie, ale zamiast tego jeszcze bardziej się wkurzyłam. Podniosłam się gwałtownie i spojrzałam na niego złowrogo. Moje włosy sterczały na różne strony, co dodawało mi wyglądu strasznej. Przynajmniej tak mi się wydawało. W rzeczywistości jednak musiałam wyglądać śmiesznie, o czym dowiedziałam się, gdy cichy chichot wyrwał się z ust blondyna.
- Człowieku, dla mnie to środek nocy! - warknęłam zirytowana. Poprawiłam włosy wypuszczając głośno powietrze nosem, czym chciałam podkreślić jeszcze bardziej, o ile to było możliwe, że ma się odczepić.
- Oj Jadey, Jadey... - mówił kręcąc z rozbawieniem głową. Najwyraźniej specjalnie chciał mnie zdenerwować budząc mnie i do tego używając zdrobnienia mojego imienia wobec mnie.
Kretyn, idiota, pajac, debil...
- Nie mów tak do mnie. - burknęłam odwracając wzrok i zakładając ręce na piersi. Starałam się zignorować, tym razem głośniejszy, śmiech Niall'a. Zamiast dać mi spokój, to on stał się śmiał, jak ostatni pacan, którym oczywiście był.
- Czemu? - spytał i odchrząknął znacząco, widząc, że jego rozbawienie w tej sytuacji nie działa na mnie dobrze.
- Bo nie jestem dzieckiem, żebyś tak do mnie mówił. - prychnęłam cicho i wywróciłam oczami. Jako że w ostatnim czasie skończyłam 18 lat oczekiwałam trochę więcej powagi w stosunku do mnie. Niestety, nie miałam na co liczyć, a już na pewno nie od niego.
- Dla mnie zawsze będziesz młodszą siostrzyczką, moją małą Jadey. - mówił przesłodzonym głosem, co wywołało u mnie chęć wymiotów. Zachowywał się jakby gadał do jakiegoś niemowlaka. Co z nim jest nie tak?
- Tak, tak, a teraz wyjdź. - odparłam szybko i ponownie wywróciłam oczami, nie odrywając od twarzy poduszki. Przez chwilę nie usłyszałam odpowiedzi. Kiedy chciałam się już podnosić i ponowić próbę "poproszenia" go o wyjście on powiedział:
- Dobra. - wstał i prawie, że wybiegł z pokoju. Zdziwiło mnie to trochę, ale ucieszyło.
Drzwi zatrzasnęły się, a ja znowu miałam ciszę i spokój. Odrzuciłam od siebie poduszkę i mruknęłam coś zadowolona z siebie. Po krótkiej chwili znów zasnęłam.
Nie dane było mi długo spać, bo po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju i zamyka za sobą drzwi z niemałym trzaskiem. Zacisnęłam pięść będąc gotowa przywalić kretynowi, jak mi się wydawało, Niall'owi.
- Niall, gadaliśmy już o tym. Nie wstanę o tej godzinie! - krzyknęłam, odrywając twarz od poduszki, ale nadal będąc tyłem do drzwi. Byłam pewna, że to błękitnooki. Jak bardzo się myliłam.
- Mała pomyłka, kotku. - usłyszałam tuż przy swoim uchu chrapliwy szept. Poderwałam się, jak poparzona do pozycji stojącej. Odwróciłam się do postaci przodem i spojrzałam na twarz osoby, którą od razu poznałam po głosie.
Louis
Tomlinson wyprostował się i spojrzał na mnie z figlarnym uśmieszkiem, który od razu rzucił mi się w oczy. To było irytująco seksowne, a przez to, że tak pomyślałam poczułam jak czerwienieję na policzkach.
- Zaraz ci ten wyszczerz zniknie z twarzy. - syknęłam, przypominając sobie, że przez tego idiotę zostałam obudzona. Nie mogłam mu pokazać, że mam do niego jakąkolwiek maciupeńką słabość lub coś innego poza obojętnością.
- Ktoś tu wstał lewą nogą. - zaśmiał się, wbijając ręce do kieszeni czarnych rurek. Westchnęłam, kręcąc głową dezaprobatą i podniosłam się z łóżka. Od razu tego pożałowałam, bo zorientowałam się, że jestem w samej koszulce Zayn'a i majtkach.
Louis widząc moje zakłopotanie zachichotał cicho i podszedł do mnie. Odsunęłam się odruchowo. Zgięłam i zwinęłam palce dłoni w pięść. Bolała mnie już od tego skóra, ale zbliżył się tak nagle i blisko, że bałam się, co może nastąpić potem. Tak więc, musiałam być przygotowana.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. - odrzekł i uniósł ręce do góry w geście obronnym. Po krótkiej chwili rozluźniłam spięte mięśnie i wypuściłam powietrze z zaciśniętych ust. Kiedy zobaczył, że mu uwierzyłam zdjął z siebie niebieską bluzę i podał mi ją. Został w dresach i białym podkoszulku, który ukazywał jego umięśnione ramiona. Zerkałam na nie przez chwilę, nie mogąc przestać, co oczywiście, nie oznaczało, że nie chciałam tego zrobić. Po prostu uznałam, że skoro mam okazję popatrzeć na tak dobrze zbudowanego mężyczyznę to trzeba z niej skorzystać. To, że byłam negatywnie nastawiona do chłopaków nie oznaczało, że nie podoba mi się w nich nic. A trzeba przyznać, Lou miał świetną figurę. Był umięśniony, ale nieprzesadnie. Widać było, że coś trenuje. Wiedziałam, że w tamtym momencie zachowuję się jak głupia, napalona gówniara. No dobra, byłam gówniarą, ale nie napaloną. No na pewno nie tak, żeby rzucić się na niego. To, że uważałam, że jest przystojny nie oznaczało, że mi się podoba. Może dlatego, że nie pokazał się od świetnej strony, choć nie była to też zła strona. Coś mnie w nim intrygowało i ciągneło do niego, a za razem coś mnie w nim odstraszało i odpychało od niego.
Założyłam bluzę przez głowę i zakryłam jak najwięcej mogłam. W ostatecznym efekcie materiał sięgał mi do połowy uda. Była taka ciepła i przesiąknięta jego perfumami, a że byłam z tych "zmarźluchow" i zapach bluzy był ładny to chodzenie w niej bardzo mi odpowiadało.
- Czy teraz możemy iść na śniadanie? - spytał spokojnie, patrząc na mnie łagodnie. Aż dziwne. Pokiwałam twierdząco głową i gołymi stopami podreptałam do drzwi. Usłyszałam za sobą cichy chichot, a następnie o wiele cięższe od moich, kroki.
Weszłam do kuchni i zlustrowałam wszystkich wzrokiem. Perrie siedziała obok Zayn'a, a obok niej stało jedno wolne krzesło. Okazało się, że ma być to moje miejsce, bo blondynka widząc mnie poklepała lekko drewno.
- Hej. - mruknęłam cicho i podeszłam tam, gdzie mi wskazano. Dopiero wtedy zauważyłam, że nie ma przy stole Liam'a.
- Jak się spało? - usłyszałam pytanie od Zayn'a, który patrzył na mnie, jedząc tosta.
- Dobrze. Dziękuję za koszulkę. - uśmiechnęłam się delikatnie, również zwracając wzrok na niego.
- Nie ma za co. - puścił mi oczko, po czym wrócił do rozmowy z Pezz. Nie chcąc im przeszkadzać odwróciłam wzrok i od razu zatrzymałam go na osobie na przeciwko siebie. A był to oczywiście kto? Louis Tomlinson we własnej osobie. Obok niego siedział Harry, a obok bruneta mój brat.
Tommo uśmiechnął się, widząc, że też na niego patrzę. Odwróciłam szybko wzrok na talerz i westchnęłam cicho. Poczułam jak mnie skręca w brzuchu. Niestety, nie potrafiłam określić, czy było to z głodu czy może raczej z nerwów.
Odruchowo spojrzałam na Nialla, a on spytał bezgłośnie:
- Wszystko dobrze? - patrzył na mnie z lekkim zmartwieniem w oczach.
 - Mhm. - mruknęłam, a brat nałożył mi dwa naleśniki na talerz, zanim zdążyłam cokolwiek zrobić sama.
Przyznam, że irytowało mnie to, że blondyn we wszystkim mi pomagał. Nie byłam małą dziewczynką, byłam całkowicie sprawna, mogłam wszystko robić sama, ale on chyba tego nie rozumiał. Nie mówiłam nic jednak w tej sprawie, ponieważ wiedziałam, że po tylu latach rozłąki chce zdobyć moje zaufanie i pokazać, że naprawdę nie chce, żeby nasz kontakt znów się urwał. Szczerze? Też mi na tym zależało.

***

- Jade, cholera jasna, ile mam jeszcze czekać?! - po mieszkaniu znów rozległ się głośny i zirytowany krzyk Edwards.
- Uspokój się, Zayn ci nie ucieknie! - odkrzyknęłam i zaśmiałam się pod nosem. Od dłuższej chwili stałam przed szafą, myśląc, co założyć, aby wyglądać odpowiednio w takim miejscu, jak to, do którego miałyśmy się udać. Moje ciało było owinięte ręcznikiem, który kurczowo trzymałam.
Rano przy śniadaniu zostałyśmy zaproszone przez chłopców na wyścig samochodów, w którym miał wziąć udział Louis. Oczywiście, Pezz od razu się zgodziła, jak się można było domyśleć, ze względu na Zayn'a. Nie chcąc zostać sama w domu i będąc długo namawiana przez Niall'a, również się zgodziłam, mimo to, że czułam, że takie zabawy nie są w moim guście.
Ostateczną decyzją, co do mojego ubioru był biały T-shirt, czarne leginsy i mój ulubiony, szary, bawełniany sweter.
Zeszłam na dół, a przy drzwiach stała już gotowa blondynka. Posłała mi ostre spojrzenie, a ja zamrugałam powoli nie wykazując żadnego przejęcia jej zdenerwowaniem. Bez zbędnego pośpiechu wsunęłam na stopy białe trampki i przejrzałam się w lustrze, poprawiając sweter.
- Jade Amelia Horan, czy uszykowałaś już swoją szanowną dupę i jesteś gotowa do wyjścia? - Edwards wycedziła przez zęby, uśmiechając się sztucznie i patrząc na mnie tym palącym wzrokiem.
- Tak, Perrie Louise Edwards. - powiedziałam słodko i zacmokałam ustami w jej stronę. Świadomość, że dziewczyna ma okres jeszcze bardziej podjudzała mnie do irytowania jej. Jednak postanowiłam złagodzić sytuację i odpuścić sobie dzisiaj.
- Też cię kocham. - zachichotałam, tym samym rozluźniając atmosferę, bo po chwili blondynka zaśmiała się cicho, wywracając oczami.
Na dole przed blokiem czekało na nas srebrne Porshe, a za kierownicą siedział Niall. Otworzyłam tylne drzwi i wsiadłam pierwsza, a zaraz po mnie blondynka.
- Hej, dziewczyny! - przywitał nas entuzjastycznie. Słychać było, że jest podekscytowany.
- Hej. - odpowiedziałyśmy równocześnie. Złapałam za pas bezpieczeństwa i zapięłam go. Moja przyjaciółka zrobiła to samo, a gdy siedziałyśmy już praktycznie bez ruchu niebieskooki upewnił się:
- Gotowe? - zerknął na nas w lusterku. Przytaknęłyśmy kiwnięciem głów, a farbowany blondyn niemal momentalnie ruszył.
Droga była dość długa. Z miasta wjechaliśmy w ciemny las, a następnie na pustą, piaszczystą drogę.
Zatrzymaliśmy się obok innych samochodów. Większość z nich wyglądała na bardzo drogie. W oddali można było zauważyć, jak i również usłyszeć, tłum kibicujących ludzi.
Wysiedliśmy z auta. Po przeciśnięciu się przez dużą grupkę dopingujących, znaleźliśmy Liam'a z jakąś dziewczyną, jak się dowiedziałam jego dziewczyną, Danielle. Wraz z nimi był Zayn, Harry, obściskujący się z nieznaną mi blondynką oraz Louis z jakąś rudą laską, ubraną w krótkie szorty i różowy obcisły top. Oczywiście, obie praktycznie wystawiały im przed nosy swoje piersi i wypinały odkryte tyłki.
Jak im tak dobrze się przyjrzeć, to wyglądały trochę jak kaczki. Nie wiedziałam, co miało być w tym "seksownego", bo zapewne taki efekt chciały otrzymać, ale najwyraźniej tylko facet mógł zauważyć w tym jakikolwiek seksapil.
Zaśmiałam się cicho patrząc na nie, po czym odwróciłam wzrok na swoje buty. Kopnęłam lekko jakiś kamyk. 
Malik jako pierwszy nas zauważył. Popatrzył z uśmiechem na Perrie i podszedł do nas.
- Siema. - przytulił nas i dał buziaki w policzki. Lubiłam go. Chyba najbardziej ze wszystkich kolegów Niall'a. W sumie, Liam też wydawał się być miły, ale cały czas spędzał czas z Danielle, nieważne, gdzie był, więc nie mieliśmy jak nawiązać zbyt dużego kontaktu. Nie przeszkadzało mi to. Mogłabym nawet stwierdzić, że przyjemnie się na nich patrzyło. Widać było, że oboje są w sobie szczerze zakochani, a mało takich par w dzisiejszych czasach.
- Witaj, Jade. - z zamyślenia wyrwał mnie znany mi już zachrypnięty, cichy głos, dochodzący zza moich pleców. Jak na alarm się odwróciłam i ujrzałam dokładnie tego bruneta o niebiesko-szarych oczach, na policzkach i brodzie miał delikatnym zarost, tak jak rano.
- Cześć. - powiedziałam cicho, zerkając na niego nieśmiało zza długich rzęs.
- Czuję się zaszczycony, że przyszłaś na mój wyścig. - powiedział tym swoim nonszalancko-irytującym, a zarazem intrygującym głosem. Był taki dziwny, nie do opisania.
- No wiesz, czego to się nie robi dla przyjaciół? - odparłam i wskazałam na Pezz oraz Niall'a, wymuszając do niego uśmiech. Chciałam dać mu do zrozumienia, że nie jestem tu dla niego, tylko z prośby przyjaciółki i brata. Pochylił się nade mną, zatrzymując się tak, że nasze usta dzieliły milimetry, lecz po chwili zbliżył je do mojego ucha, przejeżdżając prawie niewyczuwalnie wargami przez linie mojej szczęki.
- Obiecuję, że nie pożałujesz, że tu przyszłaś. - wychrypiał, po czym odsunął się, a fala gorąca przeszła przez moje ciało.
Tomlinson uśmiechnął się tajemniczo i wyminął mnie. Nadal oszołomiona odwróciłam się. Wszyscy zaczęli bić brawo i krzyczeć, gdy brunet wsiadł do wyścigowego auta i podjechał do startu. Momentalnie obok niego stanął podobny samochód, za kierownicą którego siedział nieznany mi szatyn. Ta sama rudowłosa dziewczyna, która flirtowała z Louis'em stanęła pomiędzy samochodami.
- Gotowi? - krzyknęła, podnosząc prawą dłoń, w której trzymała czerwony materiał. Ludzie zaczęli się drzeć, co najwyraźniej oznaczało "tak".
- START! - krzyknęła puszczając materiał, a samochody ruszyły z warkotem silników, pozostawiając po sobie tylko ślad na piasku i dym. Louis od razu wyprzedził przeciwnika. Droga z samego patrzenia wyglądała na niebezpieczną. Była bardzo kręta, co najbardziej mnie przerażało. Ale w sumie, o co ja się tak bałam? O Louis'a?
Jak można było się spodziewać, wygrał Lou.
- Tommo, Tommo, Tommo! - wiwatował tłum, gdy chłopak wysiadł z samochodu. Uśmiechnął się do wszystkich szeroko i dyskretnie puścił mi oczko, gdy na niego patrzyłam.
- Trzeba to oblać! - krzyknął Harry, a wszyscy pognali w jedną stronę. Nim się obejrzałam zostałam sama na tym pustkowiu. Rozejrzałam się. Nie było nikogo. Nawet Perrie, ani Niall'a. Coś ukuło mnie w sercu. Samotność.
Nie wiedziałam, gdzie iść. Kręciłam się w kółko rozglądając się. Miałam nadzieję, że w ten sposób zobaczę cokolwiek lub kogokolwiek. Kiedy jednak nic z tego nie wynikło, westchnęłam zrezygnowana i opuściłam bezradnie ramiona.
Nagle usłyszałam, jak jakieś auto podjeżdża. Spojrzałam w tą stronę. To był on.
Przystanął obok mnie i otworzył okno. Widząc Louis'a byłam bardzo szczęśliwa. Dziwnie to brzmi, ale taka prawda. Nie zostałam sama na tym pustkowiu. On jako jedyny po mnie wrócił. Dziwne, że w ogóle zauważył, że mnie nie ma.
- Podwieźć, panienkę? - spytał z lekkim rozbawieniem, ale i również z zachęcającym uśmiechem. Wiedziałam, że jeśli nie chcę zostać tam sama, to nie mam innego wyboru, więc obeszłam do około samochód i wsiadłam na miejsce pasażera.
- Dziękuję. - mruknęłam cicho, spuszczając wzrok. Nadal zasmucał mnie fakt, że nawet moja przyjaciółka i brat się mną nie zainteresowali, tylko ślepo poszli za wszystkimi. Jednak najbardziej miałam żal do Perrie. Przyjaźnimy się od małego, a ona zaczęła coraz mniej się mną interesować. A powodem tego był niestety Mulat.
- Wszystko dobrze? - spytał Tomlinson, zerkając na mnie. Nawet nie zauważyłam, że już jechaliśmy.
- Ta. - bąknęłam cicho i spojrzałam w okno, patrząc na nieciekawe widoki.
- Ej... - zatrzymał się gwałtownie, przez co wzdrygnęłam się. Obrócił głowę w moją stronę i złapał delikatnie mój podbródek w palce. Pociągnął lekko za niego w swoją stronę, zmuszając mnie tym samym do patrzenia na niego.
- Co się dzieje? - spytał patrząc na mnie uważnie i niespokojnie.
- Nic, po prostu... Trochę mi przykro, że ani Niall, ani Perrie nie zaczekali na mnie. No wiesz, tak jakby mnie tam nie było. A przecież wiadomo, że nie znam tego miejsca. Wiem, że to głupie, że przejmuję się takimi pierdołami, ale niestety, tak już mam. - wyjaśniłam, patrząc na niego. Przygryzłam dolną wargę, modląc się w duchu, żeby mnie nie wyśmiał ani nic podobnego.
- Nie martw się, mała. Po prostu Niall nie jest przyzwyczajony, że... kimś musi się... no zajmować. To znaczy chodzi o to, że w naszym świecie każdy troszczy się o siebie, nikt się nikim nie przejmuje. - mówił spokojnie. W sumie, nie rozumiałam, co miał namyśli, mówiąc "w naszym świecie", ale nie dopytywałam.
- Ale to dlaczego ty się zawróciłeś? Zauważyłeś, że mnie nie ma? Przecież tam jest wiele ludzi, czekających na ciebie. - patrząc na niego z zaciekawieniem. Wyglądało na to, że to pytanie było dla niego trudniejsze do odpowiedzi niż zazwyczaj.
- Może jesteś dla kimś, dla kogo warto przepuścić taką okazję? Może jesteś dziewczyną, którą chcę dobrze poznać, a nie wyruchać przy pierwszej lepszej okazji? Może jesteś wyjątkowa...



Powracam!
Jestem już w domku i dochodzę do siebie, więc w końcu napisałam rozdział.
Tak więc, wowowow, Louis tak wyznania, hm? Co myślicie o jego zachowaniu? Jak dla mnie ma humorki jak w ciąży, tylko może nie takie upierdliwe, lmao.
Piszcie w komentarzach jak wam się podoba rozdział.
Myślę, że jest to dobra wiadomość, że od kolejnego rozdziału będzie więcej przemyśleń Jade i opisów wszystkiego. A do myślenia będzie miała duuuużo, uwierzcie, mam już wszystko zaplanowane.
No dobrze, więc tyle na dzisiaj.
Dobranoc, kocham was, pysie! xx
wasza @divathirlwall

1 komentarz: